Cześć.
Dzięki udziałowi w projekcie Blik zorganizowanym
TRND, miałam okazję wypróbować płatności za pomocą Blik'a. W ramach projektu otrzymałam voucher na zakupy w allegro w wysokości 20 zł, które przeznaczyłam na zakup materiałów do uszycia firan.
Było to moje pierwsze spotkanie z płatnością za pomocą Blik'a, które zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie.
Płatność za pomocą Blik'a jest bardzo prosta, wygodna i szybka. Wszystko dzieje się poprzez aplikację naszego banku na smartfonie.
Na stronie sklepu jako metodę płatności wybieramy Blik,
logujemy się do swojego banku poprzez aplikację na smartfonie, wybieramy blik'a w którym wyświetli nam się kod. Kod przepisujemy w wyznaczonym miejscu na stronie sklepu, w aplikacji banku płatność potwierdzamy pinem, który ustawiliśmy podczas konfiguracji aplikacji i gotowe.
Sprzedawca natychmiast otrzymuje przelew.
Łatwe prawda? Całość zajmuje raptem kilka sekund. Tradycyjny przelew zająłby mi więcej czasu...
Standardowo logowanie się do banku, czekanie aż strona się załaduje, wpisywanie kodu potwierdzającego płatność, który przychodzi sms'em. Na taki kod zdarza mi się czekać nawet kilka minut a Blik robi to raz dwa. Szybko łatwo i wygodnie.
Jak już wspomniałam, swój voucher przeznaczyłam na zakup materiałów do uszycia firan w salonie.
Zajęło mi to całe 3 dni a ile nerwów mnie to kosztowało. Nie jestem krawcowa, nie mam pojęcia o szyciu. Wszystko robię na swój rozum, czasem zobaczę kilka tutoriali na youtube i to wszystko. Patrząc na moje uszytki, które choć nie są idealne to chyba nie wychodzą tak źle. O tym, że chcę sobie coś uszyć od czasu do czasu pomyślałam w zeszłym roku. O swoim pomyśle powiedziałam mężowi, który w prezencie urodzinowym podarował mi maszynę do szycia, moją Zofię 2015.
Od razu zabrałam się do pracy. Z pod mojej igły wyszły poduszki kotki, gwiazdki, chmurki dla dziewczynek, ozdoby Bożonarodzeniowe, firany do sypialni i pokoju dziewczyn. Szło mi różnie, ale efekty końcowe mnie zadowoliły. Jak już pisałam wcześniej tym razem uszyłam sobie firany do salonu, które kosztowały mnie wiele nerwów. Pierwszy raz obszywałam woal lamówką. Myślę sobie,phii co to obszyć firanę lamówką rach ciach i gotowe. Rzeczywistość okazała się inna. Woal jako materiał śliski ciągle uciekał w rezultacie czego zszyłam samą lamówkę bez woalu... Czekało mnie dużo prucia. Jak już uporałam się wreszcie z obszyciem woalu lamówką, przyszedł czas na łączenie woalu z materiałem. No to znów myślę sobie, że to będzie pestka. Szyję. Idzie świetnie, szybko i idealnie, aż do czasu gdy zszywając materiał z woalem tego drugiego nagle mi zabrakło... Okazało się, że zszyłam nie ten bok woalu co trzeba. Znów czekało mnie prucie.. półtorej godziny prucia prawie 2 metrów firany. Zrezygnowana, zdenerwowana i wściekła podeszłam do trzeciej próby szycia. Dla pewności 5 razy sprawdziłam czy mam dobrze dobrane boki. Usiadłam do maszyny, raz dwa i wreszcie skończyłam i to dobrze.
Po tych ekscesach efekt końcowych prezentuje się tak. Muszę tylko upiąć jeszcze bok, ale jeszcze nie zdecydowałam czym. Nie jest chyba najgorzej co?
#blikjest