1.Delikatnie wyjmij maseczkę z opakowania i zdejmij z niej siateczkę zabezpieczającą. Następnie nałóż maseczkę na oczyszczoną skórę twarzy.
2.Wygładź powierzchnię maseczki tak, żeby dobrze przylegała i pozostaw ją na 15-20 minut.
3.Po zdjęciu maseczki wmasuj w skórę pozostałą esencję do momentu jej całkowitego wchłonięcia.
4.W celu osiągnięcia najlepszych rezultatów, stosuj maseczkę regularnie 2-3 razy w tygodniu.
Skład:
AQUA, CYCLOPENTASILOXANE, ALCOHOL, CYCLOHEXASILOXANE, BUTYLENE GLYCOL, GLYCERIN, POLYSORBATE 20, CENTELLA ASIATICA EXTRACT, PAEONIA SUFFRUTICOSA ROOT EXTRACT, 1,2-HEXANEDIOL, CARBOMER, DIMETHICONOL, CHAMOMILLA RECUTITA (MATRICARIA) FLOWER EXTRACT, GLYCERYL CAPRYLATE, RICE FERMENT FILTRATE (SAKE), POTASSIUM HYDROXIDE, ETHYLHEXYLGLYCERIN, ORYZA SATIVA (RICE) EXTRACT, SODIUM HYALURONATE, CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT, LONICERA JAPONICA (HONEYSUCKLE) FLOWER EXTRACT, PRUNUS PERSICA (PEACH) LEAF EXTRACT, SOPHORA FLAVESCENS ROOT EXTRACT, GINKGO BILOBA LEAF EXTRACT, SCUTELLARIA BAICALENSIS ROOT EXTRACT, DISODIUM EDTA, PARFUM
Maseczka znajduje się w dużej saszetce o pojemności 20 ml. Szata graficzna opakowania jak dla mnie przeciętna. Miska ryżu i jakieś naczynie, wszystko to takie bez życia.. skojarzyło mi się od razu ze starymi kartkami pocztowymi z lat 60, które jako dziecko wygrzebywałam na strychu w domu.
Jedyne co mi się podoba to piękny, błękitny kolor.
Sama płachta maseczki jest bardzo dobrze nasączona serum, jeszcze spora jego część została w opakowaniu. Płachta w dotyku całkiem przyjemna, choć lekko sztywna. Maseczka niezbyt dobrze przylegała do twarzy, ciężko było ją do niej 'dokleić'. Otwory na oczy oraz nos wycięte były w odpowiednim miejscy jednak z ustami pojawił się problem... Zamiast w miejscu ust otwór był na brodzie ;<
Samo działanie maseczki oceniam jako kiepskie.. Skóra co prawda była wygładzona i lekko nawilżona, ale nic po za tym. Zero rozjaśnienia, zero poprawy kolorytu... nic.
Liczyłam na fajne efekty a tu zonk.